Życie i Czyn
Czym jest życie ? Czy zastanawiamy się nad tym kiedykolwiek ? Ten stan wydaje się nam tak naturalny, że nie widzimy najczęściej potrzeby, aby na to pytanie odpowiedzieć.
Gdyby jednak trzeba było dać sobie na to pytanie odpowiedź, to zapewne w pierwszym rzucie, odnosząc to pojęcie do wszystkiego co na świecie tę cechę przejawia, dalibyśmy najpierw sformułowanie czysto biologiczne, określając życie jako charakterystyczny dla materii organicznej, ograniczony czasowo, stan zachodzenia w organizmie zespołu procesów biochemicznych, takich jak odżywianie, przemiana materii, wzrost, rozmnażanie się itp., zależny od dostarczania organizmowi niezbędnej energii. Ta charakterystyka omawianego pojęcia odnosi się zarówno do roślin jak i do zwierząt.
Mając na uwadze różne formy życia, nie pominiemy zapewne jednej, bardzo dyskutowanej, tj. życia płodowego. Tak się od dawna przyjęło, że okres życia człowieka liczy się od jego narodzenia, to jest wyjścia z łona matki. Jest wszakże także wielu, którzy postulują okres ten wydłużyć o czas właśnie życia płodowego, tj. o 9 miesięcy. Napotyka się tu na opory tych osób, które nie uznają okresu, zwłaszcza wczesno płodowego, jako życia człowieczego. Głównym motywem sprzeciwu jest konieczność całkiem racjonalnego uznania tego okresu jako ochronnego, a zatem uznania aborcji jako zabójstwa, co jest dla niektórych kręgów bezetycznych trudne, a nawet niemożliwe do przyjęcia. Na szczęście w wielu społeczeństwach, także w Polsce rośnie w siłę – także wśród młodych – przekonanie o słuszności postawy za życiem (Pro-prawo do życia), co wyraża się często w sformułowaniu wziętym z języka angielskiego pro life (pro lajf). To, że życie ludzkie (zresztą każde) ma różne formy, jest z punktu widzenia biologicznego i filozoficznego bezdyskusyjne i tylko osoby zacietrzewione, o nastawieniu a- lub antytetycznym mogą tę sprawę kwestionować.
Termin życie używany jest jeszcze w paru innych znaczeniach. Mówiąc życie mamy często na myśli sposób, rodzaj lub tryb, jakość bytowania, istnienia, branie pod uwagę jakiegoś aspektu czy specyfiki egzystencji. Ten sposób patrzenia na życie podlega od dawna bacznej obserwacji naukowej, konkretyzowanej w organizowanych, także w Polsce (np. w Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu) ośrodkach naukowych i konferencjach o nazwie np. badania nad jakością życia lub metodologia pomiaru jakości życia.
Bardziej kolokwialne użycie słowa życie jest w różnego rodzaju zwrotach charakteryzujących temperament, czyjąś energię lub żywotność, a nawet animusz. Na przykład taki zwrot: zrobić coś z życiem (tzn. energicznie).
Wreszcie całkiem potoczne użycie słowa życie: zarabiać na życie (czyli na podstawowe potrzeby, na utrzymanie). Lub inny zwrot: życie ponad stan.
Nie można w tych rozważaniach pominąć jeszcze jednaj niezwykle ważnej formy życia, właściwej głównie człowiekowi, to jest psychiki, czyli tego, co się składa na życie wewnętrzne człowieka i jest realizacją funkcji mózgu (intelekt, uczucia, wola). Zwykle funkcje te są związane z działalnością człowieka, jego czynnym zachowaniem, a zatem: życie i czyn.
Problem w tym, że żyjąc i działając musimy zdać sobie sprawę z tego, że każdy nasz czyn podlega –chcemy, czy nie chcemy – ocenie moralnej: jest dobry albo zły. Dlatego w poprzednich artykułach zatrzymywałem się nad rozważeniem różnych aspektów ludzkiego życia i działania. Człowiek ceniący wartość życia i świadomy wartości etycznej swych czynów będzie starał się postępować odpowiedzialnie, a -zgodnie z zasadą ewangeliczną, że nie żyjemy dla siebie- będzie traktował swe życie jako służbę. Tak postępując będzie wierny przyjętym zasadom, zwłaszcza etycznym. Aby tego dokonać, będzie starał się postępować rozsądnie i konsekwentnie będzie cenił prawdę i swoją pracę będzie wykonywał jak najsolidniej. Wykonywania dobrej pracy trzeba się nawet nauczyć. Zasady „dobrej roboty” podlegały badaniom naukowym i zostały opracowane pod nazwą prakseologii. W Polsce pionierem w tej dziedzinie był profesor Tadeusz Kotarbiński. Znane są jego książki pt.: Traktat o dobrej robocie (wiele wydań) lub Hasło dobrej roboty. Później Jego idee kontynuowali uczniowie, np. Tadeusz Pszczołowski. Warto sięgnąć do tych opracowań.
Życie samotnicze jest rzadkością. Człowiek (zresztą nie tylko on) ma potrzeby życia w pewnej społeczności, którą najpierw – w sposób naturalny – stanowi dla niego rodzina, później otoczenie szkolne, wreszcie praca zarobkowa oraz – dla bardziej wyrobionych – jakaś praca społeczna w formie pomocy opiekuńczej lub zaangażowania politycznego. W każdym momencie życia człowiek jakoś działa, jest czynny (chyba że jest niepełnosprawny) i za te czyny odpowiada przynajmniej moralnie, choć zdarza się, że także prawnie lub przed osądem społecznym. Odpowiedzialności spoczywającej na dojrzałym człowieku za rodziną, otoczeniem i ojczyzną nie da się uniknąć. Przerażająca jest postawa naszego społeczeństwa w tak zasadniczych sferach życia. Tabloidy, różne pisma kobiece, prześcigają się w relacjonowaniu zupełnie zdziczałych zachowań wielu tak zwanych celebrytów. Zupełnie niezrozumiała i wielce naganna jest postawa bardzo dużego odsetka społeczeństwa wobec zasadniczych spraw państwowych i narodowych. Niegłosowanie w wyborach lub głosowanie na osoby i partie wyraźnie szkodzące sprawie moralności lub interesowi państwa jest nie tylko karygodne, ale burzące zdrowy porządek społeczny. Afery, które lawinowo ostatnio są ujawniane, nie wzięły się znikąd. Ludzie sprawujący wysokie urzędy i władzę zostali przecież, co prawda nikczemnie, na te funkcje wskazani, ale jednak bezmyślnie lub przez łajdactwo w jakiś sposób wybrani. Oczywiście sam proceder wyborczy budzi duże zastrzeżenia, jest niewłaściwy, ale mimo wszystko, gdyby zupełnie głosów za byle jakimiś osobistościami zabrakło, nie byłoby tak źle w Polsce. Było i jest nadal niestety zmasowane, tendencyjne ogłupianie medialne mas, ale każdy ma wystarczająco dużo rozumu (rozsądku) i poczucia odpowiedzialności, aby rozeznać dobro od zła. Pewnym usprawiedliwieniem postaw wielu obywateli jest to, że istotnie przez wiele lat można było wybierać tylko mniej gorszego od zupełnie złego. Dopuszczenie do takiego stanu rzeczy obwinia jednak całe społeczeństwo. Ludzie szlachetni, mądrzy stoją zwykle w cieniu. Sami najczęściej nie wystawiają się do kandydowania na wysokie stanowiska polityczne lub państwowe. Społeczeństwo powinno ich odkryć, zauważyć i zaproponować do sprawowania władzy. Jeśli tego nie robi lub nie zrobi, źle świadczy o jego kondycji lub działających w nim partii. Nie zawsze młody, przystojny, dobrze ubrany, elegancki człowiek jest odpowiednim kandydatem na wysokie stanowisko. Konrad Adenauer (1876-1967) miał 73 lata, gdy został obrany kanclerzem Niemieckiej Republiki Federalnej. Piastował tę funkcję 14 lat aż do 87 roku życia. Zmarł mając 91 lat. Był twórcą koncepcji oparcia Niemiec Zachodnich (NRF) o USA i hegemonii NRF w Europie Zachodniej w sojuszu z Francją. Postawił ekonomicznie i politycznie to państwo.
Nie ma nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemnościach, powtarzajcie jawnie, a co usłyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach. Mt 10, 26-27
Spotykane ostatnio tłumaczenia sprawek uczestników tzw. afer podsłuchowych są nie tylko żenujące, ale głęboko oburzające. Szuka się (lub zleca szukanie) grupy przestępczej, która rzekomo mogła doprowadzić do ujawnienia niesłychanie podłych wypowiedzi i poglądów ważnych osób w państwie. Na tej samej zasadzie można dobrze przypuszczać, że właśnie jakaś grupa przestępcza doprowadziła do wysokich stanowisk osoby o poziomie – jak się kiedyś mówiło – rynsztoka. Tłumaczenie, że podsłuchy były nielegalne jest po prostu karkołomne i może prowadzić do tego, że jeśli ktoś zauważy, zarejestruje i ujawni jakiś czyn niegodny lub nawet przestępczy, to zostanie o to oskarżony, że sprawił to nielegalnie, bez uprzedniego zezwolenia ze strony jakiejś władzy. Czysty absurd ! W prześmiewczy sposób przedstawiono ten sposób rozumowania w felietoniku Naszego Dziennika z soboty-niedzieli dn. 21-22 czerwca br. (nr 142/4984 – Z pamiętnika Donalda Cudotwórcy; autor: Piotr Tomczyk): Bartek odnalazł pirata drogowego, który jeździł po mieście z prędkością 200km/godz. Dzięki niemu media będą miały ciekawszy temat niż jakieś korupcyjne rozmowy polityków. A przy okazji damy dziennikarzom argument na to, że najważniejsza nie jest treść nagrań, ale znalezienie ich autorów i zleceniodawców. Chłopaki od pijaru ułożyli piratowi drogowemu fajne oświadczenie dla mediów: „Być może nagrania dokumentujące, że jechałem 200 kilometrów na godzinę są prawdziwe, ale te nagrania są nielegalne ! Teraz najważniejsze jest wyjaśnienie, kto to nagrał i surowe ukaranie winnych”.
Okazuje się, że można traktować społeczeństwo jak przysłowiowe „stado baranów” (choć, być może, byłoby to uwłaczające dla tych zwierząt) i uważać, że ono spokojnie wszystko przyjmie. Wydaje się jednak, że coś się w nim zaczyna budzić, a zwłaszcza wśród młodzieży. Miarka się chyba przebrała.
I jeszcze jedna sprawa dotycząca klauzuli sumienia. Lekarz, który odmawia dokonania czynu niegodnego (aborcji) ma wskazać innego lekarza, który gotów jest to uczynić. Niepojęte żądanie prawa. To tak jakby ktoś, kto odmawia dokonania czynu nieetycznego, np. zabójstwa, był zobowiązany do wyszukania kogoś i wskazania, kto byłby gotów to uczynić. Czysty absurd ! Okazuje się, że nie w Polsce. Jeszcze jak długo ?
Tadeusz Gerstenkorn