Profesor Tadeusz Kotarbiński i filozofia za czasów jego rektoratu w Uniwersytecie Łódzkim w reminiscencjach byłego studenta
Tadeusz Gerstenkorn
Młodość – najpiękniejszy czas w życiu każdego człowieka. Zarazem okres pewnej nieporadności i rozglądania się za wzorcami osobowymi, szukania kierowników postępowania moralnego i sztuki zachowania się w życiu społecznym; okres szukania mądrych przewodników życiowych, którzy potrafią odnaleźć drzemiące w nas talenty i skierować w odpowiednie dla nas zainteresowania naukowe.
Okres II Wojny Światowej i czas okupacji niemieckiej lub sowieckiej uniemożliwił młodym Polakom normalny rozwój edukacyjny i osobowy. W tym czasie albo walczyli w partyzantce, albo pracowali przymusowo dla okupanta.
W czerwcu 1945 roku otrzymałem tak zwaną małą maturę, czyli świadectwo ukończenia IV klasy gimnazjum (według przedwojennego regulaminu) w gimnazjum im. Mikołaja Kopernika w Łodzi. W tejże szkole miałem szczęście zacząć swą ponadpodstawową edukację w 1939 r. Maturę zdałem w liceum dla dorosłych typu matematyczno-fizycznego w budynku szkolnym im. Kopernika. Liceum dla dorosłych było wówczas dla mnie życiową koniecznością. Zarówno w gimnazjum, jak i w liceum miałem doskonałych nauczycieli, w części późniejszych wykładowców uczelni wyższych (Lucjan Cieślik – fizyk (PŁ), Władysław Terlikowski – matematyk (PŁ)). Gdy wspominam ten okres szkolny, to nawet dzisiaj zdumiony jestem umiejętnością przekazania ogromu wiedzy opóźnionej młodzieży w bardzo krótkim czasie. Wprost trudno uwierzyć, ale byliśmy naprawdę dobrze i wszech stronnie przygotowani do studiów wyższych. Wstęp na niektóre uczelnie wyższe lub ich wydziały był wówczas uwarunkowany zdanym egzaminem wstępnym, a często poparciem politycznym. Bez problemu dostałem się na Politechnikę Łódzką (PŁ), ale zdecydowałem się na studia humanistyczne w uniwersytecie z dwóch istotnych powodów. Miałem poważnie chorą matkę i musiałem służyć jej pomocą, co przy ówczesnym trybie studiów było łatwiejsze na humanistyce, a również dlatego, że pociągała mnie wiedza ogólna, nauka o strukturze myślenia, a to dawała w dużym stopniu filozofia.
W roku akademickim 1946/47, gdy zaczynałem studia, rektorem (pierwszym) Uniwersytetu Łódzkiego (UŁ) był znany i uznawany filozof profesor Tadeusz Kotarbiński. W tymże roku nie miałem jeszcze sposobności zetknąć się z profesorem, natomiast wyraźnie odczuwałem skutki jego działalności kierowania nowopowstałą (po wojnie) Uczelnią. Profesor Tadeusz Kotarbiński był zwolennikiem uniwersytetu liberalnego, to jest takiego, w którym jest możliwość wolnego działania naukowego osób o różnych poglądach, określanych czy to jako idealistyczne lub biegunowo temu przeciwne.. Ważne, by prezentowane teorie były odpowiednio uargumentowane, uzasadnione i dostatecznie jasno przedstawiane.. Dzięki takiej polityce kierowania uniwersytetem miałem duże szczęście już na pierwszy roku studiów słuchać wykładów takich znakomitości jak Janina Kamińska (wcześniej o nazwisku Dina Sztejnbarg, a rok później Kotarbińska – już jako żona Tadeusza Kotarbińskiego), która w niezwykle interesujący sposób prowadziła wykład z trudnego przedmiotu jakim jest logika. W roku akad. 1947/48 mogłem już uczestniczyć w proseminarium z logiki u profesor Janiny Kotarbińskiej oraz słuchać jej wykładu z „Metodologii nauk humanistycznych”. Swoją oryginalną koncepcję ontologiczną przedstawiał prof. Benedykt Bornstein w wykładzie pod tytułem „Architektonika bytu”, ale także , w nawiązaniu do Immanuela Kanta, był wykład „O sądach syntetycznych a priori”. W roku akad. 1947/48 prof. B. Bornstein miał wykład pt. „Wstęp do filozofii” oraz seminarium pt.”Prolegomena do wszelkiej przyszłej metafizyki” (Kanta). Pamiętam doskonale jego wysoką, szlachetną postać. Niestety zmarł szybko, już w 1948 r.
Niemożliwe było niezapamiętanie pasjonujących wykładów z psychologii profesora Alberta Dryjskiego. Na wykładzie zawsze były przytaczane niezwykle ciekawe przypadki, tłumaczone klarownie właśnie metodą psychologiczną. W roku akad. 1947/48 prof. Dryjski miał czterogodzinny wykład z psychologii. Miał niewyczerpane tematy do omówienia i niemalże wizualnego przedstawienia. Jego podręcznik czytało się jak powieść. Oprócz wykładu była możliwość uczestniczenia w dwugodzinnych ćwiczeniach z psychologii lub w wyższym seminarium.
Niezwykle wyraziście prowadził wykłady z „Głównych kierunków filozofii średniowiecznej” profesor Wiktor Wąsik. Podziwiałem jego erudycję. Zmieniał tematykę swych wykładów. Przedstawiał więc także (w roku akad. 1947/48) filozofię pozytywistyczną, a w r. akad. 1948/49 –„Staropolskie poglądy na wychowanie” i „Idealizm XIX wieku”, a z kolei w r. akad. 1949/50 – „Filozofia Oświecenia”. Prof. Wąsik prowadził poza tym stale seminarium z historii filozofii. U niego też zdawałem egzamin z historii filozofii. Adiunktem w Katedrze Historii Filozofii profesora Wąsika był dr Stanisław Czajkowski (1904-1961), wykształcony na uniwersytetach paryskich, znawca filozofii Kartezjusza. Dr. Czajkowski miał bardzo pogodne usposobienie i ten nastrój przelewał także na swe wykłady, które prowadził z niezwykłą pasją, zaangażowaniem i miłym uśmiechem..
W gmachu przy ulicy Lindleya na 1.piętrze miał wykłady profesor Mieczysław Wallis. Pamiętam dobrze tę postać, bo był chodzącym, a szczególnie mówiącym estetą. Miał wykład pt. „Nauka o sztuce” (2-godzinny) oraz „Dzieje estetyki” (1-godzinny). On szczególnie, ale trzeba podkreślić, że wszyscy ówcześni wykładowcy uniwersyteccy bardzo dbali o piękno mowy. Miało to duże znaczenie dla powojennych studentów pozbawionych przez ponad 5 lat okupacji wzorców ojczystej mowy.
Dużym zainteresowaniem studentów cieszyły się wykłady profesora Sergiusza Hessena, gdyż stylowo przedstawiał teorie pedagogiczne. Pamiętam jego 3-godzinny wykład pt. „Historia filozofii starożytnej ze szczególnym uwzględnieniem doktryn pedagogicznych”. Profesor Hessen był wszechstronnym uczonym, specjalistą z teorii wychowania, ale także z zakresu filozofii kultury i prawa. Działalność profesora Hessena w UŁ była kontynuacją zajęć w filii Wolnej Wszechnicy Polskiej w Łodzi. Dotyczyło to także profesora Wąsika i Bornsteina.
Studenci filozofii, zwłaszcza kierunku logika i metodologia nauk mieli zalecenie wysłuchania jakiegoś wykładu z przedmiotu ścisłego. Wybrałem matematykę z wykładem profesora Stanisława Mazura pt. „Rachunek różniczkowy i całkowy” oraz „Algebra wyższa”. Prof. Mazur był dość krótko w Uniwersytecie Łódzkim. Był znakomitym matematykiem, jeszcze ze Szkoły Lwowskiej, ale pociągała go polityka. . Wszedł do gremium najwyższych władz państwowych.
Myśl etyczną reprezentowała w tym czasie profesor Maria Ossowska. W r. akad. 1948/49 miała wykład pt. „Wzory osobowe starożytności europejskiej” Jej przybocznym był Klemens Szaniawski, późniejszy profesor Uniwersytetu Warszawskiego i jego rektor.
Działalności naukowej i dydaktycznej profesora Tadeusza Kotarbińskiego doświadczyłem dopiero w późniejszym okresie studiów. W roku akad. 1949/50 profesor prowadził wykład monograficzny pt. „Klasyfikacja nauk”, a także seminarium filozoficzne. Z tego seminarium korzystałem także w roku następnym aż do absolutorium. Frapował mnie sposób prowadzenia seminarium. Na warsztacie był, na przykład, tekst podręcznika profesora Uniwersytetu Toruńskiego Tadeusza Czeżowskiego, znanego filozofa z Uniwersytetu Wileńskiego. Czeżowski i Kotarbiński poznali się przypadkiem w 1912 r. na proseminarium filozoficznym we Lwowie. Usiedli obok siebie i tak się zaczęło. Na seminarium czytało się fragment tekstu książki, a następnie poddawało go drobiazgowej analizie słownej, znaczeniowej i merytorycznej. Była to wspaniała szkoła dochodzenia do źródła sensu ukrytego w słowach, szkoła analizy myślenia oraz uczenia się opanowania sztuki poprawnego definiowania pojęć i ścisłego wyrażania się. Przy tym wszystkim urzekający był sam nastrój seminarium, bardzo poważnego traktowania studentów oraz taka poniekąd niemal rodzinna atmosfera, spotęgowana samą osobą profesora, choć człowieka niezwykle poważnego, to jednak zarazem przystępnego i niekrępującego do wypowiedzi przez bądź co bądź, tylko studentów.
Profesor potrafił rozeznać swoich studentów i miał do wielu z nich dużą dozę zaufania. Podam przykład. Państwo Kotarbińscy (profesor ożenił się z Janiną Kamińską) mieszkali blisko rektoratu w budynku przy ulicy Uniwersyteckiej 3 na 2. piętrze. Mieli mieszkanie od strony południowej. Lokal od strony zachodniej był przeznaczony na Seminarium Filozoficzne i bibliotekę oraz mały gabinet profesora i jego żony. W okresie wakacji letnich tak się złożyło, że nie miał kto pełnić dyżurów w Seminarium, choć byli bliscy współpracownicy jak Marian Przełęcki i Leszek Kołakowski, obaj bardzo znani w nieco późniejszym okresie. Leszek Kołakowski deklarował się w tym czasie jako zdeklarowany marksista.. Zaofiarowałem się pełnić te dyżury i moja oferta została przyjęta. Dostałem klucze od seminarium, dostęp do biblioteki i do otwartego osobistego biurka profesora.
Sposób kierowania uniwersytetem nie odpowiadał polityce ówczesnych władz peerelowskich (Polski Ludowej) opartej ideologicznie na marksizmie i leninizmie. To siłą rzeczy musiało doprowadzić do ataków ideologicznych na profesora, które w dużej mierze realizował popularny wówczas socjolog profesor Jozef Chałasiński w obszernych artykułach publikowanych w czasopiśmie „Myśl Filozoficzna”. Do roku 1949 (gdy kończył się czas rektoratu Kotarbińskiego) pozbyto się niewygodnych ideologicznie profesorów. Profesorowi Dryjskiemu zaproponowano lektorat języka rosyjskiego. Wkrótce po tym zmarł (1956), chyba ze zgryzoty.. Profesor Wąsik przeszedł 1 XI 1950 r. na emeryturę (ur. 1883..Znalazł swe miejsce najpierw na KUL (1952/53 –do 1955/56), a po tym okresie aż do śmierci w 1963 r. był kierownikiem katedry historii filozofii w Akademii Teologicznej (ATK) w Warszawie, która powstała po zlikwidowaniu Wydziału Teologicznego w Uniwersytecie Warszawskim, a prof. Bornstein zmarł już w 1948 r.
Pracę magisterską pisałem pod kierunkiem prof. Janiny Kotarbińskiej na temat „Zasada ekonomii myślenia” według E. Macha. Temat zaproponowała mi prof. Kotarbińska. Można zrozumieć, dlaczego właśnie taki temat. Zasada ekonomii myślenia była jednym z pomysłów filozofa austriackiego E. Macha, mieszcząca się w kierunku filozoficznym końca XIX i początku XX wieku zwanego empiriokrytycyzmem, a sformułowanego właśnie przez Macha i niezależnie od niego przez R. Avenariusa. Ernst Mach (1838-1916) był austriackim fizykiem i od 1864 r. profesorem fizyki w Grazu, a od 1867 r. w Pradze. Drugim kierunkiem jego zainteresowań była filozofia i od 1895 do 1901 r. był profesorem filozofii w uniwersytecie w Wiedniu. Sformułował poglądy nazywane empiriokrytycyzmem, ale także machizmem (od jego nazwiska). Ciekawe, ze w dziedzinie fizyki, już w tak w czesnym okresie, zajmował się badaniem zjawisk towarzyszących poruszaniu się ciał z prędkością ponaddźwiękową. Richard Avenarius (1843-96) był filozofem niemieckim działającym w Szwajcarii i od 1876 r. był profesorem uniwersytetu w Zurychu. Był twórcą empiriokrytycyzmu niezależnie od Macha. Głosił pogląd-postulat unaukowienia filozofii oraz tezę o zależności istnienia świata zewnętrznego od poznającego podmiotu (umysłu). Przez to był ostro krytykowany przez Lenina w „Ludzkie pojęcie świata” (1891), wydanie polskie w 1969 r. Empiriokrytycyzm sprowadzał całą rzeczywistość do wrażeń (Empfindungen) ludzkich. Z pomocą teorii o psychofizycznej naturze wrażeń filozofia ta usiłowała znieść przeciwstawność między idealizmem a materializmem, co prowadziło do prób łączenia tej filozofii z marksizmem. Spotkało się to z ostrą krytyką Lenina wyrażoną w rozprawie pt. „ Materializm a empiriokrytycyzm”. Prace Macha były wydawane po niemiecku. Jego dzieła filozoficzne to: „Die Analyse der Empfindungen” (Analiza wrażeń z 1900 r.) i „Erkenntnis und Irrtum” (Poznanie i błąd z 1905 r). Nie było polskiego przekładu. Poglądy Lenina na empiriokrytycyzm były już dostępne po polsku. . Czas, w którym pisałem pracę magisterską, był okresem ostrej walki ideologicznej i ten stan rzeczy temat odpowiednio ukazywał. Pracę magisterską recenzował prof. Tadeusz Kotarbiński. Egzamin magisterski zdawałem pod koniec roku akademickiego 1950/51 w salce Seminarium Filozoficznego przy ul. Uniwersyteckiej 3. Egzamin był pisemny. Trzeba było wypowiedzieć się obszernie na jeden z trzech podanych tematów.
Uzyskanie dyplomu z filozofii u państwa Kotarbińskich miało duże znaczenie prestiżowe. Zaraz, w tym samym roku akademickim otrzymałem wykłady z logiki w Państwowej Wyższej Szkole Pedagogicznej w Łodzi, mieszczącej się wówczas przy al. Kościuszki 21. Rektorem była dr Hanna Szmuszkowicz, żona profesora Mazura. Niestety wykłady miałem tylko przez jeden rok. W 1952 r. ukazało się zarządzenie ówczesnych władz (za wzorem radzieckim), że logika i psychologia jako naleciałości imperializmu zachodniego nie mogą być w Polsce wykładane. Ten stan rzeczy trwał parę lat. Zmiany zaczęły się po 1956 roku.
P.S. Po wielu latach, patrząc z perspektywy czasu, można zadać sobie pytanie: czy warto młodemu człowiekowi poświęcić pewien okres życia na studia filozoficzne ?
Od wieków pewna część społeczności ludzkiej, bardziej świadoma i czująca potrzebę wiedzy, szukała i szuka odpowiedzi na najbardziej nurtujące człowieka pytania związane z jego bytem na tym świecie, z moralnością, zachowaniem się w zbiorowości. Refleksja nad życiem, jego problemami, jest naturalną potrzebą żyjącego, myślącego stworzenia. Tę refleksję często nazywamy filozofią. Jeśli jest poparta poprawnym, logicznym myśleniem, to zwykle znajduje swe odbicie w naukowych rozważaniach, udostępnianych przez dyskusję lub publikacje i ma pewien, a czasem nawet bardzo znaczny wpływ na poglądy, działania, czyny i życie wielu społeczności. Potwierdza to historia ludzkości. Filozofia to umiłowanie mądrości. A tej trzeba życzyć każdemu.
W przedwojennym programie II klasy liceum był przedmiot nazwany „Propedeutyka filozofii”. Był świetny podręcznik do nauczania omawianych tu zagadnień. Wraz z nowym systemem władzy zanikł obowiązek logicznego myślenia i jego wdrażania w umysły młodego pokolenia. Skutki braku poprawnego myślenia, wnioskowania, są bardzo przykre dla społeczeństwa To widać i to się czuje. Niedawno padła propozycja wprowadzenia odczytów o tematyce filozoficznej w szkołach średnich przez pracowników naukowych filozofii. Może to coś zmieni ?