Nic się nie stało. Nowa zasada życia społecznego.
Tadeusz Gerstenkorn
Jesień. Czas, gdy otwierają się drzwi szkoły, studenci wstępują w progi uczelni, skraca się szybko i dotkliwie dzień, kończy się stary i zaczyna nowy rok liturgiczny; czterotygodniowy czas Adwentu daje sposobność do refleksji nad życiem i przygotowaniem się do radosnego przyjęcia Dzieciątka.
W tymże czasie występuje dzień świętego Mikołaja, dający impuls do zatroszczenia się o prezenty przynoszące radość dzieciom, a niebawem także przepiękne święta Bożego Narodzenia tchnące tradycją religijną , ale także rodzimą i rodzinną, która obowiązkowo przypomina o prezentach dla wszystkich z kręgu najbliższych, ale również tych, o których pamiętamy i w jakiś sposób jesteśmy z nimi powiązani. Zadanie to ułatwia wcześnie wszechpotężna reklama sieci handlowych, rozbłysłe wszędzie neony i pojawiające się tuż, tuż wystrojone pięknie, oświetlone drzewka świąteczne.
W życiu społeczno-politycznym u nas, w Polsce, w listopadzie 2014 roku to zakończenie pracy samorządów terytorialnych i wybory nowych ekip. Przychodzi czas rozliczeń, czas nowych obietnic do spełnienia i przyjrzenia się temu, jak nasze życie społeczne funkcjonowało, funkcjonuje i zamierza dalej trwać. W minionej czteroletniej kadencji działy się różne dziwne, zaskakujące społeczność niepokojące wydarzenia przy udziale nie byle jakich urzędowych osobistości. Gdy zaszło coś bardzo bulwersującego (a było tego wiele przypadków), zawsze była ta sama reakcja odpowiednich władz: należy spokojnie podejść do sprawy, wyjaśnimy, nic się nie stało.
Ostatnie wydarzenia z rzucającymi się w oczy nieprawidłowościami z rzetelnym określeniem wyników 1. tury wyborów samorządowych podniosły ogromnie temperaturę niepokoju i sprzeciwu społecznego. Znowu, oczywiście, nic się nie stało; może się odbyć 2. tura wyborów samorządowych w bardzo wielu miejscowościach w Polsce przy założeniu, że pierwsze – urzędowo – są przecież zaakceptowane.
Prawie cały skład Państwowej Komisji Wyborczej (PKW) podał się (nie od razu) do dymisji, ale nadal on urzęduje do czasu załatwienia sprawy drugiej tury. Można sądzić, że dymisja była spowodowana ogromnym niezadowoleniem społecznym, ale prawdę mówiąc – niczego ona nie rozwiązuje. Nadal w naszym systemie społeczno-politycznym niewywiązanie się z powierzonych funkcji, często wagi państwowej, nie pociąga za sobą (jak dotąd) żadnych konsekwencji prawno-karnych. Członkowie PKW otrzymywali bardzo wysokie, zaskakująco wysokie, gaże. Nie byli zwykłymi urzędnikami, lecz sędziami wysokiej rangi, członkami ekipy wymiaru sprawiedliwości, a jednak nie poczuwali się do rzetelnego, zgodnego ze stanem rzeczy informowania społeczeństwa o niepewnym systemie informatycznym, będącym w dyspozycji PKW, który był głównym narzędziem opracowania wyników wyborów. Z początku właśnie zapewniano, że wszystko jest w porządku. Jak członek o stosownym autorytecie może tak postąpić? Winę za słaby system informatyczny złożono na otrzymany mały nakład finansowy. Dobrze, ale o tym wiedziano od dawna i nie zareagowano odpowiednio, chociażby właśnie wówczas dymisją. I znowu nic się nie stało ! To już taka zasada wtłoczona w nasz system życia społeczno-politycznego. Taki, ogólnie zaproponowany prezent gwiazdkowy dla wszystkich, dla polskiego społeczeństwa.
A jednak coś się stało. Duża część społeczeństwa przestała wierzyć w solidność funkcjonowania organów państwa. To jest niewybaczalnie wielka ujemna konsekwencja tego prezentu. Takiego daru z reguły się nie przyjmuje.